Mam tremę… Czekam na pierwsze reakcje w komentarzach kochani.
Nakarmcie potworka komentarzowego J To mnie nie zje i pojawi się kolejne nn J
Nie wrócę tam. Nie zniosę więcej spojrzeń mojego ojca, które wręcz krzycz „ Ona zwariowała!”. Po trzech nieudanych próbach zabicia się przestałam próbować. Wreszcie postanowiłam uciec z domu. Do lasu. Wiem, że to głupie, ale ja oczekuje śmierci. Każdą możliwość skończenia z moim ziemskim padołem łapię jak tonący ostatnie hausty powietrza. Żal zalewał moje obolałe i wycieńczone ciało, które dryfowało na Styksie wraz z innymi potępionymi.. Odrzucone i zapominanie… Bez obola, który mógłby przenieść mnie do arkadii… Boga nie ma, gdyby był nie pozwoliłby mi cierpieć… Przez mgłę widziałam wyciągniętą do mnie dłoń… Biała i przeraźliwa. Czyżby to Charon miał zamiar wyciągnąć mnie z głębin na swą łódź? Postawić mnie na nogi bym doznała spokoju?
Uścisk dłoni nie jest przyjemny… Kłujący i
łamiący pojedyncze kości. Załzawione oczy powoli odgoniły mgły Hadesu przywracając
mnie na ziemski padół… Nie było Styksu, była zimna ziemia, nie był kościstej
dłoni, była piękna kobieca dłoń, nie było Charona… Była Victoria. Ogar piekła.
Kobieta z nabożeństwem przyciągnęła moje bezwładne ciało. Jej krwiste oczy
ślizgały się po mnie.
Lodowate dłonie owinęły się wokół mojej
szyi jak stalowe imadło. Czułam jak powoli miażdży moją krtań uniemożliwiając
mi jakąkolwiek możliwość obrony. Widziałam, że słabnący puls pod jej palcami
dawał jej ogromną satysfakcję.
Moje nogi bezwładnie wisiały nad
ziemią. Nie miałam siły walczyć. Byłam jak szmaciana lalka bez kości. Moje
płuca zasysały się boleśnie nie mogąc nabrać powietrza. W końcu zostałam
rzucona na ziemię. Przeniosło to ulgę, ale jeszcze większy ból.
- A gdzie twój ukochany?- pytała z kpiną w
głosie- Oj czyżby cię zostawił? Samą? Na pastwę losu?
- A twój?- wycharczałam plując krwią.
Jej twarz wykrzywiła się w wyrazie
wściekłości.
- Nie zabiję cię. Ale tylko dlatego, że to
On zabił Jams, a ja zemszczę się na nim.- zastanowiła się.- Twoja śmierć
nic by nie dała. Przecież on cię nie kocha. Ale jeśli zmienię cię w wampira, to
inna sprawa.
Poczułam ulgę, ale i nienawiść… Nie umrę.
Victoria podeszła do mnie.
- I ty myślisz, że ja tak od razu cię
przemienię? O nie. Będziesz cierpieć. Tak jak ja po stracie ukochanego. A jak
ja przestanę, swoją rolę spełni jad i opęta twoje ciało niczym ogień.
Kopnęła mnie kilka razy w brzuch, a potem
w głowę, która odleciała do tyłu. Poczułam ostry ból w klatce piersiowej.
Podniosłam dłoń i natknęłam się na coś ostrego. Z mojej piersi wystawał biały
ostry kikut. Ból zalał moje ciało wypychając powietrze z płuc. Dusząc się
czułam jak krew leniwie wypływa z mich ust. Nagle przy moim boku
zmaterializowała się Victoria.
- I jak się czujesz?- Spytała
sarkastycznie, po czym złapała za moją nogę i ścisnęła ją z całej siły
łamiąc kości i zgniatając mięśnie.
Z moich ust wydarł się krzyk bólu, a
z oczu wytrysnęły łzy.
-Tak czułam się ja, gdy zabiliście Jamsa.
Niesamowity ból. I nienawiść. Za to, co ci zrobię powinnaś podziękować
Edwardowi. – zaśmiała się, po czym obnażyła kły wgryzając się w moją tętnice.
Jad wpłyną w mój krwioobieg, ale ona nie
zamierzała przestać mnie torturować. Czułam jak wgryza się. Jej zęby rozrywały
włókna mięśni, skórę i tętnicę. A potem tego... Nie ma. Kawałek ciała leży
trochę dalej oderwany ostrym zębami drapieżnika. Maltretowała moje ciało nie
reagując na moje błagania. Potem znikła, a ja leżałam bezwładnie na ziemi.
Czułam jak ból rozrywa moje ciało. Niekontrolowany i szaleńczy krzyk wydobył
się z moich ust.
On zabił Jamsa, a ja zemszczę się na nim.
Twoja śmierć nic by nie dała. Ale jeśli zmienię cię w wampira on cię
znienawidzi.
W głowie dudniły mi jej słowa. Nawet to nie poruszy teraz Edwardem. Zostawił mnie. Na zawsze. Jestem sama.
W głowie dudniły mi jej słowa. Nawet to nie poruszy teraz Edwardem. Zostawił mnie. Na zawsze. Jestem sama.
Topiłam się w kałuży własnej krwi, która
powoli zaczęła zalewać moje płuca. Powoli traciłam kontrole nad swoim
ciałem. Posiadałam tylko mój mózg, który odbierał wszystko, co się ze mną
działo. Każda końcówka nerwu paliła niewyobrażalnym bólem... Nadzwyczajna
siła napięła moje mięśnie. Palce zacisnęły się na ziemi ściśniętej jesiennym
przymrozkiem, łamiąc paznokcie. Krzyk sam wydarł się z moich ust rozrywając
struny głosowe i strzaskaną krtań. Moje serce trzepotało jak mały koliber
uwięziony w klatce, którego skrzydła obijają się boleśnie o stalowe pręty. S
każdą chwilą słabszy i bardziej zdesperowany. Zamknęłam powieki tamując łzy, a
świadomość sama ode mnie odeszła.
***
Zimna brudna woda Styksu oblepiała moje
ciało i wdzierała się do moich płuc. Krzyczałam łykając obrzydliwą breję, a
nieznana siła ciągnęła mnie do tyłu. Próbowałam się ratować. Ale nie istniała
taka możliwość…Woda wypełniła mój nos wdarła się do ust a potem oblepiła
przełyk rozrywając klatkę piersiową i serce. Nagle silne otrzeźwienie i
wydarcie nad wodę. Powietrze było słodkie i zimne. Otulało moje zmęczone ciało.
Uchyliłam powieki. Nade mną rozciągały się ogromne korony drzew, zza którymi
widziałam bezchmurne niebo i promienie słońca. Myślałam, że Hades wygląda
inaczej… Rozejrzałam się. Niedaleko mnie rosły wiosenne kwiaty o odurzającym
zapachu. Leżałam na polanie obrośniętej wysoką trawą. Dookoła mnie nie było
krwi. Znajdowała się tylko na moich ubraniach, ale jestem na tej samej polanie.
Powoli testując swoją sprawność usiadłam. Trawa odtworzyła kształt mojej
sylwetki. Ile ja tu leżałam? Jest chyba wiosna, ale była jesień… Chwiejnie
wstałam i z nabożeństwem przyglądałam się swojej błyszczącej w słońcu skórze.
Swoimi nowymi oczami taksowałam okolice widząc każdy drobny szczegół. Do uszu
dolatywał najdrobniejszy szmer, usta uchylały się spragnione ofiary a mózg
powoli zaszedł ciemną mgłą pożądania. Krwi. Zrobiłam pierwszy niepewny krok,
który szybko zmienił się w bieg. Usłyszałam cichy szelest. Był niczym trzepot skrzydeł gołębia. Ale
to nie było to. To był
odgłos pompowanej przez żywe serce krwi. Wiedziałam, że to nie człowiek, lecz
pomimo tego pobiegłam w tamtą stronę szybko odnajdując źródło. Duży jeleń
ostrzył poroże na drzewie. Był potężny i bardzo majestatyczny. Kontrolowana
przez wewnętrzną rządzę rzuciłam się na niego łapiąc dłońmi ostre poroże.
Czułam pod dłońmi jego ciepło, zwierze nie cierpiało długo. Zwinne ręce tylko
raz przekręciły jego głowę o niebezpieczny kąt a ciało padło na ziemię.
Krew wpłynęła do moich ust. Adrenalina
zagłuszała smak i nie pozwalała wyczuć nic oprócz pragnienia. W pewnym
momencie, gdy upojenie hormonem minęło, znów poczułam się bezbronna a smak
powoli do mnie docierał, paląc każdy centymetr moich ust i przełyku. Mój żołądek
ostro zaprotestował, i znów byłam wykończona, a pragnienie rozsadzało moją
głowę.
Położyłam się na ziemi płacząc żałośnie w
głos. Umrę tak czy tak. Łzy popłynęły
po moich policzkach przyklejając do nich pyłki. Wściekła zaczęłam krzyczeć,
a żałość zamieniła się w nienawiść. Uderzyłam w najbliższe
drzewo. Posypała się kora.
Strzepałam dłoń i spróbowałam się ogarnąć. Dam sobie jeszcze jedną szansę.
Objęłam się ramionami i ruszyłam przed siebie nasłuchując cudownego bicia
serca. Nie minęło dużo czasu, gdy znalazła się dla mnie ofiara. Szybko i
bezlitośnie wskoczyłam na niedźwiedzia. Nie ociągając się wgryzła się w jego
kark powalając go na ziemię. Krew nie była jak krew. Była jak żrący kwas… To,
co znalazło się w moich ustach natychmiast wyplułam i z żałością skręciłam kark
zwierzęciu. Mój wrzask rozniósł się po lesie echem. To mój koniec.
Doczołgałam się do tafli jeziora i
przyjrzałam się sobie. Żal i niekontrolowana wściekłość wykrzywiała moją twarz,
która niewiarygodnie wysmuklała i nabrała ładnych rysów. Nie było widać śladów
po zadrapaniach…
Z westchnieniem przejechałam po policzku i
zjechałam na szyję wyczuwając dużą nierówność. Przyjrzałam się temu dokładniej.
Był to ślad po wydartym kawałku skóry i mięśni. Okropna blizna.
Poczułam jak serce podchodzi mi do gardła.
Była nieco z tyłu szyi. Niewidoczna przez włosy.
Usiadłam chowając twarz pomiędzy kolana.
Siedziałam tak aż zaszło słonce. Spojrzałam na niebo, było pełne gwiazd.
Widziałam o wiele więcej niż kiedyś. Nowe konstelacje, gwiazdy. To życie
mogłoby być piękne, ale ja jestem skazana na śmierć…
Zdjęłam z siebie ubrania i wskoczyłam do
jeziora. Zanurzyłam się cała, a woda rozluźniła moje zaciśnięte mięśnie i
skołowane myśli. Wypłynęłam na powierzchnię i wzięłam głęboki wdech…
Rozejrzałam się. Głód nie dawał za wygraną i wciąż palił mnie od środka jak
rozżarzone do białości węgle. Obmyłam twarz i przeczesałam niedbałym ruchem
włosy.
Wszystko będzie dobrze. Pewnie z tym
jeleniem było coś nie tak. Jak coś zjesz będzie lepiej.
Wzięłam kilka potężnych oddechów i wyszłam z wody. Nie czekając a moje ciało wyschnie założyłam na niepodartą koszule i jeans, po czym roztrzepałam mokre włosy.
Wzięłam kilka potężnych oddechów i wyszłam z wody. Nie czekając a moje ciało wyschnie założyłam na niepodartą koszule i jeans, po czym roztrzepałam mokre włosy.
Nie z nim wszystko było jak najbardziej
tak. To ja nie jestem normalna…
Opadłam bezwładnie na ziemię. Czułam jak moje oczy szczypią a oddech przyśpiesza. Jestem beznadziejna. Śmierć przyszła do mnie i nie wypuści mnie ze swoich szponów do póki nie umrę. Liczyła pewnie na Victorie, ale ona miała, co do mnie inne plany. Zdruzgotana podniosłam się z ziemi. Szłam powoli łkając pod nosem. Suche już włosy leciały mi na twarz. Z bezradności i wściekłości uderzyłam w drzewo powodując, że złamało się u nasady.
Opadłam bezwładnie na ziemię. Czułam jak moje oczy szczypią a oddech przyśpiesza. Jestem beznadziejna. Śmierć przyszła do mnie i nie wypuści mnie ze swoich szponów do póki nie umrę. Liczyła pewnie na Victorie, ale ona miała, co do mnie inne plany. Zdruzgotana podniosłam się z ziemi. Szłam powoli łkając pod nosem. Suche już włosy leciały mi na twarz. Z bezradności i wściekłości uderzyłam w drzewo powodując, że złamało się u nasady.
Zaczęłam krzyczeć i kopać, co popadnie.
Dlaczego ja?!
Dlaczego musiałam poznać Cullenów!? Wpędzili mnie do grobu... Ale
nie zostaniecie zaproszeni na mój pogrzeb…
"YOU’RE
NOT INVITED TO MY FUNERAL"
Ekstra początek !!! Czekam na NN <3
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie to zaczęłaś ;) Z chęcią przeczytam kolejny wpis ^^
OdpowiedzUsuńPS. Zapraszam na mojego bloga ;D http://xdulceamorx.blogspot.com/
wow:) i love it:)
OdpowiedzUsuńOoooooooooo bozinko kochana *-*
OdpowiedzUsuńNormalnie aż dreszcze mam ^^
Po prostu.. boskie. Nic więcej chyba nie jestem w stanie powiedzieć..
Ta Bella i jej załamanie odejściem Edka jest wspaniale ukazane przez Ciebie.
Świetnie ukazałaś jej chęć odejścia ze świata zwracając się do mitologi to jest epickie.
Rola rąbniętej wampirzycy z chorymi zachciankami też nawet ciekawie wyszła, ale jakby jej czyli Belli Viktoria rozerwała zębami tętnice to człowiek by nie umarł?
Dobra dobra nie czepiam się :*
Nadal zastanawia mnie też co wymyśliłaś z dietą naszej nowej wampirzycy?
Czyżby miała się żywić tylko człowieczkami?
Dobra na tym kończę czekam na następną notkę i do napisania :*